2011-09-07

wakacje cz. I

zastanawiam się nad tym co napisać bo widoczny po prawej licznik statystyk dodawania postów nieubłaganie wskazuje na to że minęły wakacje w wymiarze szkolnym, a tutaj cisza, nic się nie dzieje. Blog zamarł. Nawet teraz poddając się niechęci i innym "obowiązkom" wykonuje 3 podejście do tego postu. O czym napisać? czym się podzielić? Tym że wakacje się skończyły, o tym że kurs franka szaleje(szalał) i że światowe giełdy osiągają 16 miesięczny dołek. Czy może o tym że nie wiadomo co z Grecją? O tym że idą wybory i polityczne gówno znowu zalewa nas po uszy i perfumuje niechciane smrody? Hmmm, nie warto, przecież jest tyle różnych fajnych rzeczy którymi możemy się cieszyć i których nam nikt nie zabierze! Olejmy zatem to co się dzieje obecnie za oknem i przenieśmy się w subiektywną krainę osobliwości i subiektywnego spojrzenia na sprawy zwykłe i codzienne, nierzadko umykające nam zupełnie niezauważone, oraz na te, do których zdarzy nam się jeszcze kiedyś wrócić. Jako że minęło już trochę czasu i trudno mi skomponować to wszystko co zapchało mi dysk w jakieś tematyczne podgrupy, to może najlepiej będzie jak tym tytułem wstępu otworze taki mój mały cykl pt. "wakacje". Tytuł można rozumieć przewrotnie, wiedząc że żadnych wakacji nie było. Można też docenić umiejętność stwarzania pozorów, bo jednak trochę miejsc się przewinie. Wydarzenia w porządku przypadkowym. Zaczynamy od Wielkanocy w Koszalinie, choć to jeszcze nie wakacje, ale dla nas definitywnie nimi pachniały. I bez wątpienia też tęsknimy za tymi wiosennymi dniami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz