2011-04-10

niesumiennego blogera nawroty

Cholernie nie lubię tych chwil gdy uświadamiam sobie że nie ma takiej siły która mogłaby zmusić mnie do sumiennego podejścia do sprawy. Tak jak np. z tym blogiem: pierwsze zapalenie się do idei i entuzjastyczna realizacja w początkowej fazie. A potem co? No właśnie nic, rozmywam to wszystko w codzienności gdy jeszcze żaden nawyk nie miał szansy zakorzenić się w głowie i wpisać w moją codzienną rutynę. Mniejsza z tym, trzeba robić dobrą minę i jak pakistański sprzedawca uśmiechać się szeroko i mówić "yes yes mister".
A więc ja jako kulawy i niesystematyczny bloger będę ten swój blog pchał dalej do przodu w taki właśnie kulawy i nieregularny sposób, i może gdzieś go dopcham. Nie mam na szczęście ambicji stworzenia czegoś "dla ludzi", być może moja dziewczyna zagląda tu przez grzeczność, chociaż i to jest wątpliwe, a być może kiedyś chcąc się skompromitować przed własnymi dziećmi prześlę im linka do tegoż.
Najważniejsze jest to że byliśmy na wakacjach i chyba nawet udało nam się wypocząć. Udało nam się też definitywnie uwolnić głowę na ten czas od spraw codziennych, pracy itd. Wrzucam parę zdjęć z tamtąd bo oczywiście aparat był w ciągłym ruchu i fotografował po raz kolejny widoki które zostały już utrwalone na fotografiach dziesiątki tysięcy razy. Dlatego też moje wybory skierowały się bardziej w stronę ludzi, impresji i eksperymentów.