2011-09-07

wakacje cz. I

zastanawiam się nad tym co napisać bo widoczny po prawej licznik statystyk dodawania postów nieubłaganie wskazuje na to że minęły wakacje w wymiarze szkolnym, a tutaj cisza, nic się nie dzieje. Blog zamarł. Nawet teraz poddając się niechęci i innym "obowiązkom" wykonuje 3 podejście do tego postu. O czym napisać? czym się podzielić? Tym że wakacje się skończyły, o tym że kurs franka szaleje(szalał) i że światowe giełdy osiągają 16 miesięczny dołek. Czy może o tym że nie wiadomo co z Grecją? O tym że idą wybory i polityczne gówno znowu zalewa nas po uszy i perfumuje niechciane smrody? Hmmm, nie warto, przecież jest tyle różnych fajnych rzeczy którymi możemy się cieszyć i których nam nikt nie zabierze! Olejmy zatem to co się dzieje obecnie za oknem i przenieśmy się w subiektywną krainę osobliwości i subiektywnego spojrzenia na sprawy zwykłe i codzienne, nierzadko umykające nam zupełnie niezauważone, oraz na te, do których zdarzy nam się jeszcze kiedyś wrócić. Jako że minęło już trochę czasu i trudno mi skomponować to wszystko co zapchało mi dysk w jakieś tematyczne podgrupy, to może najlepiej będzie jak tym tytułem wstępu otworze taki mój mały cykl pt. "wakacje". Tytuł można rozumieć przewrotnie, wiedząc że żadnych wakacji nie było. Można też docenić umiejętność stwarzania pozorów, bo jednak trochę miejsc się przewinie. Wydarzenia w porządku przypadkowym. Zaczynamy od Wielkanocy w Koszalinie, choć to jeszcze nie wakacje, ale dla nas definitywnie nimi pachniały. I bez wątpienia też tęsknimy za tymi wiosennymi dniami.

2011-06-21

jeżdżą dzieci na rowerach, te małe i te duże

Zastanawiacie się czasem dlaczego składając meble z Ikei zawsze zostają jakieś części które nie wiadomo do czego służą? A może Wam nie zostają? Mi natomiast zostają ZAWSZE i naprawdę jestem bliski przeanalizowania instrukcji żeby znaleźć dla nich jakieś zastosowanie. Mebel wydaje się być kompletny, działa, wygląda, nie upada i nie zapada się, a tu jakiś stos śrubek, plastików, haczyków i innych drobiazgów... nie zdarzyło się jeszcze żeby po czasie jakieś braki się objawiły, dlatego też poważnie zastanawiam się nad propozycją dla Szwedów, aby optymalizować ich produkty pod względem ilości załączanych elementów. Przy tej skali produkcji naprawdę byłoby to pożyteczne.
No ale tak serio, to cały dzień dzisiejszy został pochłonięty przez płaskie kartony ikea, z których trzeba było wydobyć trzeci wymiar, stąd moje przemyślenia w tym temacie.
A w ramach odpoczynku od pracy fizycznej przysiadłem trochę do komputera, i oczywiście wpadłem na pomysł odgruzowania ostatnich zdjęć.
Kolejna edycja święta rowerowego zaowocowała dużo większą frekwencją, ale czy święto jako impreza podwyższyło swój poziom to nie mam pewności. Co nie oznacza wcale że nie był to dobry sposób na spędzenie niedzieli.
Na zdjęciach dużo dzieciarni, dorośli trochę w tle, ale to własnie ta młodzież najbardziej cieszyła się ze wszystkich zaplanowanych na ten dzień atrakcji. Zapraszam.

PS. A na koniec: co robi Ko w tym czasie? :)

PS 2. Nie jeździj rowerem po chodniku.


2011-06-06

Whisky z lodem i czerwcowe upalne noce

Dziś zachciało mi się w końcu zasiąść do mojego blogerniczego pulpitu celem spisania ostatnich wątków i wydarzeń które miały lub nie miały miejsca.
Rozpocząć warto by było od tego że w końcu zaczęło się lato i jest naprawdę tak jak powinno być cały czas. I nawet typowo nasze narzekactwo: że za gorąco, że duszno, że nie ma gdzie nad wodę, nie jest w stanie odwieść mnie od poczucia że to jest najfajniejszy czas ze wszystkich pór roku. Początek lata. Owa pora ma unikalny bonus, który dystansuje ją od reszty stawki: świadomość że jeszcze całe lato przed nami!
W tym roku jest bardzo specyficznie. Po raz pierwszy w życiu mam przyjemność obcować z rosnącym co dzień wielkim brzuchem, z wnętrza którego otrzymuję kopniaki i inne ciosy, gdy tylko próbuję nawiązać bliższy kontakt z istotą znajdującą się wewnątrz. Mały człowiek wierci się tam i widocznie jest mu ciasno, bo jak dało się zaobserwować na ekranie usg, to będzie albo pianista albo koszykarz, lub kobieca odmiana tych profesji.
Noszenie tego balona jest dość uciążliwe, ale taki balast jest bardzo pomocny w przystopowaniu odrobinę i zastanowieniem się nad tym co nas otacza i gdzie udalibyśmy się w najbliższym czasie, dlatego też ostatnimi czasy siedzimy sobie w naszym mieszkanku i szykujemy się, cieszymy tym co teraz i tym co nas w krótce czeka.

A w około mamy piękny wieczór, którego postanowiłem posmakować z perspektywy balkonu, gdzie zorganizowałem sobie nocny pulpit, z fajkami, herbatą i czymś mocniejszym w szklance z lodem.

Jako profesjonalny internetowy blogger, który próbuje lansować swoje strzelane z biodra i z pod pachy zdjęcia powinienem był zadbać o oprawę "literacką" związaną ze zdjęciami które ukarzą się poniżej. ale czy to nie byłoby zbyt oczywiste i trywialne? Czy moim zadaniem jest zadowolić siebie czy czytelników? Czy to zadowolenie nas dokądś doprowadzi i czy kiedyś będziemy zadowoleni permanentnie? Czy będziemy wtedy szczęśliwi?

Te i inne rozterki rozpieszczonej i kapryśnej szesnastolatki wciąż pozostaną bez odpowiedzi, dręcząc mnie swym ciężarem w trakcie dokonywania wyborów, przed którymi podobnie jak Wy staję każdego kolejnego dnia, jednakże nie wpłynie to na wybór zdjęć, które nie będą nawiązywały do poprzedniego, ale pokażą nam ludzi, których fotografowanie uważam za najtrudniejsze, ze względu na fakt iż najistotniejszy w tej fotografii jest moment naciskania spustu migawki, co z kolei wymaga ogromnego wyczucia i pewności siebie. Poza tym jest oczywiście najbardziej satysfakcjonujące, niezależnie od efektów tego fotografowania. Zapraszam na berlińskie paróweczki z wody :)

2011-04-10

niesumiennego blogera nawroty

Cholernie nie lubię tych chwil gdy uświadamiam sobie że nie ma takiej siły która mogłaby zmusić mnie do sumiennego podejścia do sprawy. Tak jak np. z tym blogiem: pierwsze zapalenie się do idei i entuzjastyczna realizacja w początkowej fazie. A potem co? No właśnie nic, rozmywam to wszystko w codzienności gdy jeszcze żaden nawyk nie miał szansy zakorzenić się w głowie i wpisać w moją codzienną rutynę. Mniejsza z tym, trzeba robić dobrą minę i jak pakistański sprzedawca uśmiechać się szeroko i mówić "yes yes mister".
A więc ja jako kulawy i niesystematyczny bloger będę ten swój blog pchał dalej do przodu w taki właśnie kulawy i nieregularny sposób, i może gdzieś go dopcham. Nie mam na szczęście ambicji stworzenia czegoś "dla ludzi", być może moja dziewczyna zagląda tu przez grzeczność, chociaż i to jest wątpliwe, a być może kiedyś chcąc się skompromitować przed własnymi dziećmi prześlę im linka do tegoż.
Najważniejsze jest to że byliśmy na wakacjach i chyba nawet udało nam się wypocząć. Udało nam się też definitywnie uwolnić głowę na ten czas od spraw codziennych, pracy itd. Wrzucam parę zdjęć z tamtąd bo oczywiście aparat był w ciągłym ruchu i fotografował po raz kolejny widoki które zostały już utrwalone na fotografiach dziesiątki tysięcy razy. Dlatego też moje wybory skierowały się bardziej w stronę ludzi, impresji i eksperymentów.